Zawody wspinaczkowe MEMORIAŁ WOJCIECHA „Rekina”WENTY w Świnoujściu // 14.10

Zawody wspinaczkowe
MORIAŁ WOJCIECHA „Rekina” WENTY
w Świnoujściu // 14.10

W imieniu stowarzyszenia „Strong Fingers” zapraszamy za zawody wspinaczkowe:
MEMORIAŁ WOJCIECHA „Rekina” WENTY w Świnoujściu.

A closeup shot of many colorful climbing carabiners and knots on a wooden surface

14 października 2023 r., godz. 14.00*
✅ Ścianka wspinaczkowa w Uznam Arena Świnoujście.

Więcej info w wydarzeniu na FB:
Memoriał Wojciecha Wenty

W zawodach będzie do pokonania kilka/kilkanaście dróg na prowadzenie. 
Poza tym organizatorzy przewidują: dobrą zabawę oraz nagrody rzeczowe dla finalistów. 
* Godzina rozpoczęcia jest orientacyjna i może ulec zmianie. 


Trekking Manaslu Circuit // Nepal, Himalaje – RELACJA

Trekking Manaslu Circuit – RELACJA

W kwietniu Magdalena Kotnis, nasza klubowiczka odwiedziła Himalaje. Poniżej jej relacja z tego przepięknego trekkingu!

Zapraszamy do NEPALU!

 „Wybór trekkingu dookoła Manaslu był podyktowany głównie faktem, że obecnie jest to najbardziej dziewiczy teren, nieskażony klimatem zaawansowanej oferty turystycznej zarówno ze strony agencji turystycznych, jak i tutejszych mieszkańców.  

Manaslu Ciruit Trek wiedzie przez wiele wiosek okalających szczyty Himalchuli (7193 m), Nagadichuli (7893 m), Manaslu (8163 m) oraz Manaslu North (7157 m).

Długość trasy to ok. 176 km,
sam trekking trwa ok. 12–14 dni.

Wyprawę organizowaliśmy sami (Asia, Marcin, Łukasz i ja) przy pomocy agencji z Katmandu. Dodatkowo naszą ekipę wsparli guide Lama (obecnie na tym odcinku przewodnik jest obowiązkowy) oraz dwóch szerpów: Tenzing i Dała.

Nasza ekipa i w tle Manaslu

Naszym planem było przejście standardowej trasy Manaslu Circuit wraz z dodatkowym podejściem do Manaslu Base Camp oraz na granicę z Tybetem (Tibet Border). Niestety, załamanie pogody uniemożliwiło nam realizację tego ostatniego celu. Byliśmy jednak szczęśliwi, że planowo przeszliśmy przełęcz (5213 m n.p.m.), ponieważ w następnych dniach nikomu nie udało się dokończyć trasy. 

Magdalena

Mimo że nasza wyprawa była organizowana w okresie letnim, to przejście przez przełęcz Larkya La (5160 m n.p.m.) było dla wielu wpinaczy, szerpów i przewodników wielkim wyzwaniem. Śnieg, mróz, wiatr i brak widoczności znacząco utrudniał wędrówkę, wiele osób zgubiło szlak. 

Zapiski Magdaleny z tego fragmentu trekkingu:

Wiedziała, że nie jest dobrze, że pogoda wzmaga swoją nieobliczalną, srogą aurę. Kilka kroków dalej i nie było widać niczego ani nikogo… byli sami wśród wszechobecnej mgły. Intuicyjnie obrali kierunek drogi. On przyspieszył kroku, by dostrzec cienie innych wędrowców… zobaczyć ślady… wydeptane ścieżki. Ona wiedziała, że musi biec, by nie stracić go z oczu. Nie miała siły, ale wydłużyła krok. …
Byli sami: on przygotowany na najtrudniejszy scenariusz wyprawy – nocleg w jamie śnieżnej, ona intuicyjnie wiedziała, że będzie dobrze, że sobie poradzą. Żadne z nich nie straciło wiary… robili co trzeba… szli do przodu. Gdzieś w oddali dało się zauważyć cienie wędrowców. Czym prędzej ruszyli w ich stronę. Śnieg był głęboki, co chwilę potykali się i nurkowali w miękkim, wydawałoby się przyjaznym, białym puchu. Szli dalej

Sam trekking jest wielką, kolorową przygodą. Każdy dzień obfituje w różnorodne, odmienne krajobrazy: od zakurzonego i mało przejrzystego krajobrazu na starcie trasy (Soti Khola-Machakhola-Jagat) po wyraźne odcienie wszystkich barw natury oświetlone pełnymi promieniami słońca na pozostałych odcinkach trasy.

Machakhola-Jagat

Największą frajdę sprawiały nam rozmowy z mieszkańcami i poznawanie ich zwyczajów (brak znajomości języka nie stanowił problemu). Zaskoczyła nas ich otwartość i ciągły uśmiech na twarzach. Odwiedziliśmy kilka domostw, strzelaliśmy z łuku podczas rozgrywek między wioskami, żartowaliśmy z dziećmi.

Ogromna dawka pozytywnej energii dla wszystkich. 

Kolory, natura, spokój, uśmiech i życzliwość to wszystko, co zapada w pamięć i pozostaje w nas przez cały czas. Nasza historia to jedna z wielu, ale dla nas… bezapelacyjnie wyjątkowa.

Ps. 
Po zakończonym trekkingu udałam się na odpoczynek do dżungli Chitwan.

Okazało się, że dwudniowy trekking w sercu dżungli, w napięciu i ciągłym skupieniu, bo nosorożce, krokodyle, niedźwiedzie i tygrysy bacznie kontrolowały swój teren, jest bardzo wyczerpujący.

W dżungli zdecydowanie nie odpoczęłam. Natomiast nauczyłam się obserwować i rozpoznawać zachowania i nawyki dzikich zwierząt.


OGŁOSZENIE: ZAKOŃCZENIE SEZONU 2023 – integracja i wspin

ZAKOŃCZENIE SEZONU
Wyjazd integracyjny SKW

13 – 15.10.2023 r.

Zapraszamy wszystkich członków klubu na wyjazd kończący wiosenno-letni sezon skałkowy 2023.

Fot. Dominik Pilip, wyjazd integracyjny SKW 2021 r.

Wyjazd ma charakter integracyjny. W pięknych okolicznościach jesiennej przyrody planujemy wspólne wspinanie*, wieczorną integrację przy ognisku, z podsumowaniem sezonu i wymianą doświadczeń z mijającego roku. 


[ TERMIN ]
13-15.10.2023 r.

W sytuacji, gdyby pogoda całkowicie uniemożliwiła wspinaczkę, wyjazd może zostać odwołany.

[ NOCLEGI ]
Karpniki: pod Krzywym Dachem.
W podanej lokalizacji dysponujemy:
– pokojami w domu – liczba miejsc ograniczona (10 miejsc),
– rezerwacją na pole namiotowe oraz ściankę, gdzie można spać pod dachem (ok. 8 osób).
Do dyspozycji jest kuchnia oraz prysznice z ciepłą wodą, toalety i umywalki. 
Dodatkowo można zarezerwować, we własnym zakresie, noclegi w Karioce.

[ DOJAZD ]
We własnym zakresie – miejsca w autach na pewno się znajdą.
Startujemy w piątek ok. godziny 16-17.
! Jeśli dysponujesz samochodem: napisz w zgłoszeniu ile masz miejsc i kiedy możesz jechać.

[ WSPINANIE ]
Rudawy Janowickie, Sokoliki.
Na własnej i sportowo, jak ktoś woli, to może też zabrać crashpada. 
* na zgrupowaniu nie będzie wspinania z instruktorem ani szkoleń.


ZGŁOSZENIA i PYTANIA
info@kwszczecin.pl


Pamiętajcie, że 15.10 (niedziela) będą się odbywać w Polsce WYBORY DO SEJMU I SENATU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ. To bardzo ważne, aby zagłosować, oczywiście zachęcamy do tego gorąco!

Jeśli chcecie uczestniczyć wyjeździe, a nie po drodze Wam szybszy powrót do Szczecina w niedzielę, to bardzo łatwo możecie złożyć wniosek o ZMIANĘ MIEJSCA GŁOSOWANIA i zagłosować w Karpnikach przy Gminnym Ośrodku Kultury w Mysłakowicach / sala gimnastyczna, Karpniki ul. Rudawska 8, 58-533 Mysłakowice. Tutaj znajdziecie wszelkie info:

https://www.gov.pl/web/gov/zmien-miejsce-glowania

Wniosek można złożyć przez Internet (przez profil zaufany lub aplikację MObywatel) lub fizycznie w urzędzie.


PRELEKCJA „Ścieżka rozwoju we wspinaczce górskiej” oraz zakończenie KKS 2023: 27.09

 WARSZTATY OTWARTE / PRELEKCJA pt.: 
Ścieżka rozwoju we wspinaczce górskiej
oraz zakończenie klubowego kursu skałkowego

W imieniu Zarządu SKW zapraszamy wszystkich miłośników gór na prelekcję poruszającą temat wspinania w górach typu alpejskiego.

Prelekcja połączona będzie z zakończeniem klubowego kursu skałkowego, a uczestnikom wręczone zostaną świadectwa ukończenia szkolenia. Specjalnie dla naszych kursantów i nowych członków, w ramach prelekcji omówimy ścieżkę rozwoju we wspinaczce górskiej, a także, jak można nią podążać razem z klubem.

Prezentowane będą typy działalności górskiej i związane z nimi zagadnienia stylu i etyki w górach. Powiemy też o tym, jakie zasady i metody towarzyszą informowaniu o przejściach górskich.

Maciek opowie o swoich wybranych przejściach w Tatrach, Alpach, górach Norwegii, Kaukazie i Pamirze. Omówi też ciekawsze przejścia alpejskie ostatnich lat i kierunki widoczne w światowym alpinizmie.

Jeśli interesuje Cię:

  • Jak zacząć przygodę ze wspinaniem alpejskim?
  • Jakie informacje powinny się znaleźć w opisie Twojego przejścia i jak budować wykaz?
  • Czym jest czysty styl alpejski i dlaczego jest tak ceniony?
  • Co decyduje o nominowaniu przejścia do Złotego Czekana?

    to jest to spotkanie dla Ciebie!

Spotkanie jest  otwarte.

Zapraszamy wszystkich członków i sympatyków klubu, w szczególności nowych klubowiczów oraz wspinaczy sportowych zainteresowanych wspinaczką górską.

Prelekcję poprowadzi prezes SKW: Maciek Nieścioruk.

Będzie to świetna okazja do integracji środowiska, wymiany doświadczeń i przywitania nowych adeptów w klubie. Po wykładzie planowane jest Afterparty.


KIEDY

27 września (środa), godz. 19.30

GDZIE

Centrum wspinaczkowe Big Wall
ul. Staszica 1, Szczecin


Góry Przeklęte // szlak: Peaks of the Balkans – RELACJA

Góry Przeklęte
szlak: Peaks of the Balkans – RELACJA

Nasza klubowa koleżanka: Magdalena Kotnis odwiedziła w sierpniu Góry Przeklęte. Przeszła jeden z najpiękniejszych „dzikich” trekkingów w Europie: Peaks of the Balkans, który prowadzi przez Albanię, Kosowo i Czarnogórę!

Magda na szlaku 🙂

Zapraszamy do relacji z tego wyjazdu:

Magdalena: „Trekking The Peaks of the Balkans (PoB) to niesamowita, transgraniczna przygoda, którą trudno na starcie zaplanować ze wszystkimi detalami. Wielką frajdę sprawia konieczność ciągłego dopasowania wyprawy do zmiennej pogody i niezbyt czytelnie oznaczonych szklaków. 

Pełny szlak prowadzi przez Kosowo, Albanię i Czarnogórę. Najczęściej jednak wybierana jest skrócona wersja trasy, która omija miejscówki w Kosowie. 

My rozpoczęliśmy swoją przygodę w Plav. Już na starcie, ze względu na burzę, podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu naszej przygodym, zmieniając kierunek trekkingu. I tak przewędrowaliśmy szlak w odwrotnym kierunku aniżeli większość turystów. Dzięki temu zaoszczędziliśmy jeden dzień na całej trasie. Wyładowania atmosferyczne w tej części gór są bardzo częste, na szczęście trwają dość krótko. 

Kolejną dawkę adrenaliny dostarczają oznaczenia szklaku, a niejednokrotnie ich brak. O ile w Albanii szklak jest dość dobrze oznaczony w obie strony, to wskazówki w Czarnogórze wymagają szczególnej uwagi i wnikliwej analizy. My byliśmy przygotowani zarówno analogowo (papierowe mapy szklaku), jak i cyfrowo (korzystaliśmy z aplikacji Mapy.cz oraz Garmin). Mimo dość skrupulatnych analizy i symulacji przejść, kilkukrotnie musieliśmy zawracać, na przemian to w górę, to w dół. 

Trasa w górach Przeklętych pozwala na obcowanie z przyrodą, zapachami i smakami dzikiej Albanii, Czarnogóry i Kosowa. Nazwa gór nie koresponduje z jaskrawością i pięknem kolorów, zmiennym krajobrazem oraz życzliwością tutejszych mieszkańców.

Żywe barwy formacji skalnych i skąpanej w pełnym słońcu wszechobecnej, dzikiej przyrody dodają codziennie siły i energii na kolejne dni trekkingu. Zaś naturalne smaki i zapachy regionalnych produktów wzmagają apetyt na przygodę w nieznane.

Na kilku odcinkach trasy można napełnić pojemniki z wodą z przydrożnych źródeł, a nawet z wodospadów. Choć są etapy, na które trzeba zabezpieczyć się w wodę na cały dzień. Bardzo istotne jest, by przy planowaniu trasy zwrócić uwagę, gdzie dokładnie występują źródła wody.

Temperatury w lipcu i sierpniu osiągają 40 stopni. Dla wielu tak wysokie temperatury mogą stanowić nie lada wyzwanie dla kilkudniowego marszu z plecakiem. Na szczęście w górnych partiach gór daje się wyczuć z lekka muskający wiatr. 🙂 Dla mnie taki powiew był bardzo pomocny!

Skróconą wersję szklaku przemierzyliśmy w 7 dni.
Długość trasy to ok. 110 km.
Przewyższenia, jakie pokonywaliśmy każdego dnia, to ok. 1000 / 1200 m.

Odcinki szklaku, które zasługują na szczególna uwagę, ze względu na wyjątkowość natury, imponujące szczyty, przepiękne doliny, wodospady i jeziorka, to:
1. trasa graniczna między Kosowem, Czarnogórą i Albanią (Babinjo Polje Doberdol)
2. szklak: Theth – Vusanje.
Ten ostatni wiedzie przez dotychczasowe wojskowe tereny Albanii, które przez długi czas były niedostępne. Liczne bunkry oraz opustoszałe budynki militarne przypominają o trudnych czasach tutejszych zwaśnionych narodów. 

To był dobry czas. Zadowolona zmęczeniem, z uśmiechem i z dobrą energią wracam do domu!


Cieszymy się bardzo, że nasi Klubowicze i Klubowiczki tak aktywnie spędzają czas w górach! Czekamy na więcej Waszych relacji. 🙂


Wilder Kaiser – RELACJA

Wilder Kaiser – RELACJA

Od 12 do 18 sierpnia br. w rejonie Wilder Kaiser działali górsko nasi klubowicze: Kasia i Robert Narolewscy, Ania Dziel-Jasek, Tomek Jasek i Filip Kaźmierczak. Pogoda, oprócz nocnych i wieczornych burz była nawet, jak napisali, sprzyjająca (no chyba, że ktoś nie lubi upałów w górach).

ℹ️ > > > Wilder Kaiser to łatwo dostępne ze Szczecina (ok. 850 km / 9h jazdy niemieckimi autostradami) pasmo górskie w okolicy Kufstein, stanowiące część Północnych Alp Wapiennych.
Króluje tam wapień i dolomit, ale troszkę inny niż w Dolomitach (mniej jest dziurek i uch skalnych, za to całkiem niezłe tarcie). Wyceny dróg są solidne w swojej cyfrze, a na łatwiejsze wyciągi dróg sportowych warto zabrać dodatkową asekurację (dobrze się sprawdzają friendy, a także pętle). Zejścia bywają niebanalne (nie łatwe orientacyjnie i często po piargach).
Baza noclegowa jest bogata: od schronisk, które rozsiane są po całym masywie, po bardzo przyjemne (aż lekko zatłoczone w sierpniu) campingi. Noclegi warto rezerwować z wyprzedzeniem. Drogi można też atakować z poziomu parkingów, ale trzeba liczyć się z ok. 2h podejściami. 

Topo, które najlepiej nabyć na wyjazd (można je też dostać w schroniskach za ok. 40 euro): Alpinkletterführer Wilder Kaiser / Markus Stadler.

Relacja Ani z wyjazdu:

„Trzy dni spędziliśmy w schronisku Stripsenjochhaus (1577 m n.p.m.) razem z Kasią i Robertem. Możliwości wspinaczkowe z tego miejsca są ogromne.

Ekipa: Ania, Kasia, Robert i Tomek

Podejścia pod drogi nie są długie (30-50 minut). No chyba, że się zgubisz/pomylisz (co oczywiście się nam przydarzyło), to wtedy możesz iść pod ścianę i 3h, zaliczając po drodze nawet zjazd.


Drogi w okolicy są wszelkiej maści: trudne, łatwe, długie i krótkie, do wyboru do koloru. Super sprawa, naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie.

Schronisko jest duże, bardzo przytulne i przepięknie położone. Jedzenie jest w porządku, lager (pokój wieloosobowy) bardzo fajnie urządzony i niedrogi (15 euro / doba dla członków OEAV/DAV).

Próbowaliśmy stamtąd dwie drogi w sektorze Totenkirchl Sockel (w topo nr F6): First Class (VII+) i Stripsenzahn (V+), niestety bez sukcesu (pierwsza droga: dla nas za trudna, druga: za mokro po nocnej ulewie/burzy). Sporo się w trakcie tych wycofów nauczyliśmy (np. nowej, dla nas, metody zjazdu bez przyrządu, który akurat postanowił poszukać wolności). Wspinanie oceniamy jako bardziej wymagające niż w Dolomitach, jest krucho (każdy z nas oberwał w kask i to nie małym kamyczkiem), a asekuracja dodatkowa, w miejscach teoretycznie łatwiejszych (czyli nieobitych), trudna. Za to tarcie jest super! Na jednym wyciągu może pojawić się naprawdę wszystko: komin, zacięcie, rysa, płyta… piękna sprawa. Samo wspinanie tam jest ultraciekawe i dało nam dużo radochy i emocji.”


➡️ 12 sierpnia Filip, w zespole z Michałem i Tomkiem (koledzy niezrzeczeni w SKW), przeszli OS drogę Kirchlexpress (VI) na Totenkirchl (sektor F6 wg powyższego topo). Jest to piękny alpejski klasyk: 19 wyciągów / ok. 700 m wspinania!

Duże brawa za przejście, kawał ściany!

Poranek przed drogą

Filip tak krótko pisze o przejściu: 

„Droga ciekawa i urozmaicona (zacięcie, kominek, filarek, kancik, nawet przerysa/półkominek!). Bardzo polecamy wyjście kominem Dülfra na górze – ringów i haków jest obfitość (jak na komin), wspinaczka przepyszna.

Wyjściowy komin Dülfra

Łatwiejsze wyciągi trzeba przechodzić szybko (na lotnej), bo nie oferują ciekawych pasaży – raczej służą jako łącznik między wyciągami od 5- w górę. Ze względu na długość, dobre obicie, górską orientację i długie zejście godna polecenia jako sprawdzian przed trudniejszymi wypadami.

Trudności o charakterze techniczno-siłowym (zapieranie, wypieranie, pozycja stóp), dlatego bardzo przystępne dla osób, które nie zawsze podołają sokolikowym klasykom tradowym za VI.”

Chop na drodze, filarko-ścianka za V+

➡️ 18 sierpnia Ania i Tomek przeszli OS drogę Entdeckungsreise (VII-) w rejonie Treffauer (sektor B4 wg powyższego topo): 9 wyciągów / ok. 300m wspinania.

Widok na drogę Entdeckungsreise

Relacja od Tomka z przejścia: 

„Na drugą część tygodnia przenieśliśmy się na południową stronę pasma Wilder Kaiser. W sąsiedniej dolince całą noc poprzedzającą wyjście była niezła dyskoteka, gdyż ciężki front przechodził przez okolice Insbrucka. Nas też nie ominęło i spadło sporo deszczu, ale rano wydawało się, że chyba nie aż tak dużo, żeby się wycofać.

Auto zostawiliśmy na parkingu w Scheffau przy restauracji Jägerwirt. Podejście pod ścianę zajęło nam ok. 1,5 h. Po drodze są dwa miejsca gdzie można nabyć (drogą kupna) pifko i napoje chłodzące znajdujące się w specjalnym korytku, które jest także ujęciem wody pitnej – super sprawa! 

Pierwszy wyciąg drogi miał być na rozgrzewkę. Tak zwana górska piąteczka. Po wyjrzeniu za pierwszy okap, który notabene myślałem, że jest właśnie tym piątkowym miejscem, okazało się, że mam do zrobienia 20 metrów połogu po szarej płycie z obłymi rynienkami… A ja w solutionach. Na pewno to rozgrzała mi się głowa oraz duże palce u stóp.

Kolejne dwa wyciągi to III-kowe 30- i 40-metrowe wyciągi praktycznie z pojedynczymi spitami, bo przecież łatwo. A ja oczywiście na drugim wyciągu poszedłem gdzieś nie wiadomo gdzie i po 35 metrach musiałem się wycofać trawersem w tym terenie. Ostatni przelot niewidoczny, więc emocji było trochę więcej niż na grzybach. Podrosły one jeszcze bardziej po tym, jak strąciłem luźny kamień z lekkim uślizgiem. Nawet taka trójeczka może być bardzo emocjonująca, gdy się pomyli drogę. W końcu jednak, gdzieś w oddali, udało mi się znaleźć stanowisko. Nie cierpię trójek…

Na stanie trzeciego wyciągu

Teraz mieliśmy do zrobienia kluczowy wyciąg na drodze za VII-. Po błądzeniu na poprzednim wyciągu najpierw profilaktycznie sprawdziłem w telefonie topo. Również dlatego, że ze stanu nie widziałem żadnego spita. No ale w topo ewidentnie napisane, że kluczowe miejsce dobrze obite, więc co się może stać. Po wyjściu z pionowej ścianki oczom mym ukazała się płyta, ala szara gładź szpachlowa z castoramy. Zero chwytów, zero stopni. Tylko na środku mała rynienka z małymi pocketami na dwa palce. No i najważniejsze. Cała absolutnie od góry do dołu… mokra. No to w głowie już sobie myślę, że będą niezłe jaja. Dotykam pierwszego chwytu w rynnie i nie mogę się na tym podciągnąć. Palce ślizgają się jak koń w wannie. Nie mogę poderwać ani nogi, ani tyłka do góry. To oczywiście zaczął się też lekki stresik. A rynna ponad 10 metrów wysoka. No i tak sobie stoję pod tą rynną i jedyne, co w takich chwilach przyszło mi do głowy to stare jak świat “jak nie wiesz, co robić z rękami to pakuj nogi jak najwyżej się da. Może coś tam będzie wyżej”. I dołożyłem rękę do nogi w tej rynnie i podniosłem z trudem ten tyłek do góry, nawet się wyprostowałem, by ku mojemu zdziwieniu… nie znaleźć dalej żadnego chwytu. I tak sobie stoję na tej jednej nodze, robię wpinkę i szukam to ze sobą począć. A przecież dalej stoję w mokrej rynnie. Koszulka mokra, spodnie mokre, no ewidentnie jest fajnie. W końcu jednak sukces. Udało się znaleźć kolejny mały mokry krawąd na dwa palce. Powtórzyłem sekwencję i kolejny mały mokry chwycik. Jesteśmy w domu pomyślałem. Jeszcze tylko raz i widzę, że może już sięgnę do wyjściowej klamy. Prostuję się jak mogę i co… Oczywiście nie sięgnę. Brakuje te 10 cm, no ale ewidentnie brakuje. A chwytów już nie ma, rynna zanika jak praca w Radomiu. Znowu stoję na tej nieszczęsnej jednej nodze i powoli … dojrzewam. Myślę sobie “no tak. Cały wyjazd nic nie idzie to czemu ma teraz być inaczej”. W akcie czystej desperacji podejmuję decyzję, że spróbuję skoku do klamy. Będzie on wykonywany z jednej nogi i jednej krawądy, a wszystko mokre. Po paru zdaniach do siebie skaczę. I jest… sukces. Klama mokra, ale jest. Jeszcze tylko nogi na tarcie, jedna mantla i jestem na stanie. Cieszę się, że od czasu do czasu się chodzi na Big Wallu te połogi.

Kluczowa rynna na wyciągu za VII-

Po kluczowym wyciągu nastroje poszły w górę. Teraz miało być tylko łatwiej. Następny wyciąg to nieasekurowalna IV w kominie. Przez 5 minut stałem w miejscu, żeby cokolwiek założyć. Tricam wyłamał kawałek skały przy zakładaniu. Friend w ogóle nigdzie nie mógł siąść. Nawet pętli się nie dało zarzucić, bo wszystko luźne. Koniec końców nic nie założyłem i w stresie, pukając dwa razy każdy kamień, doszedłem do stanu. Uff.. Czwórek też nie lubię.

Potem mieliśmy do zrobienia pastwisko za II i dojść do ostatnich trzech wyciągów. Tu zrobiliśmy sobie przerwę na jedzenie. Ostatnie wyciągi niestety będą już w pełnym słońcu. W cieniu pod 30 stopni, więc domyślam się, że spłoniemy na tych ostatnich wyciągach. Ale drogę trzeba skończyć.

Zaczynamy wyciągiem za V-. Chyba najładniejszy wyciąg na całej drodze. Pionowa ścianka z wieloma chwytami po początkowym trickowym połogu. 25 metrów estetycznego wspinania. Świetnie się to szło.


No i dochodzimy do ostatniego wyciągu przed II-kowym wyjściem na polankę. Jakoś nie zauważyłem wcześniej, że będzie to 45-metrowy wyciąg. Miałem tylko w głowie, że V+ to będzie spoko. No i było… fajnie. Zaczęło się płytą, potem trawers bez asekuracji, dziwaczny wyrzucający komin, pionowa ścianka, a na koniec na deser jeszcze… okap. I takie rzeczy na piątce. A ja na dodatek jeszcze siłuję się z liną, którą ciągnę za sobą. Było dość ciężko. Na stanowisku pomyślałem, że chyba czas porobić wytrzymałość, jak się wróci.

Na szczycie oczywiście widoki, zdjęcia, jedzenie, po czym pytanie. W sumie to co robimy? Niby piszą w przewodniku, że można zejść. Ale tak: sam opis zejścia ma pół strony w przewodniku. A przewodnik jest… po niemiecku. A każdy wie, jak tłumaczy wujek Google. Nie miałem za bardzo ochoty rozszyfrowywać tych wszystkich zawiesi, klepsypdr, przyjaciół i klinów. Postanowiliśmy więc zjeżdzać wzdłuż drogi. Stany były dobre, więc będzie okej.

Zjazdy trwały ponad 2 godziny i były średnio okej. Raz rzuciłem linę w kosodrzewinę i podczas zjazdu 20 minut ją rozplątywałem. Ciekawy był też rzut liny na pastwisko. Otóż myślałem, że dojadę do następnego stanu. I jakoś nie poskładałem w głowie, że jak dwa wyciągi mają jeden 25 metrów a drugi 50 metrów, to nie ma bata, że na linie 60-tce tam dojadę. Było podchodzone. Na szczęście kolejne zjazdy (w sumie 6) poszły szybciej. No może oprócz zrzuconego przez Anię telewizora, który spadł 10 metrów ode mnie.

Na koniec tylko zejście piargiem, wyciągnięcie skitranego po krzakach plecaka i szybkie zejście w dół. Tego dnia w naszej dolince wspinały się 3 zespoły. W porównaniu z tym co się dzieje z Tatrach to nie mogłem w to uwierzyć. Jeszcze wrócimy.”

Gratulujemy przejścia!


Podsumowując: warto odwiedzić wspinaczkowo ten przepiękny masyw górski.
Tłumów nie ma, widoki niesamowite a wspinanie ekscytujące. Polecamy!


ZŁOTY HAK nagrody i wyróżnienia za rok 2022

ZŁOTY HAK
nagrody i wyróżnienia za rok 2022


Z przyjemnością informujemy, że Komisja naszej klubowej nagrody Złoty Hak wyłoniła laureatów za rok 2022. Nagrodę i aż 3 wyróżnienia przyznano tym razem tylko w kategorii SPORT.

ZŁOTY HAK 2022
kategoria: sport


Dariusz Łysy Sokołowski

Darek

Za poprowadzenie nowej drogi Pożegnanie Króla wycenionej na D14+ na głównym spiętrzeniu Kazalnicy Mięguszowieckiej.

Droga została z woli autora wyceniona w skali drytoolowej. Jest to pierwsze D14+ na świecie poprowadzone w granicie (wszystkie pozostałe drogi drytoolowe w tych trudnościach poprowadzono w wapieniu). Przejście padło w czystym stylu DTS, bez „czwórek” i „dziewiątek”. Droga ma 3 wyciągi: M5, D11, D14+ i nie stanowi kombinacji istniejących linii.

Ze względu na typowo problemowy charakter drogi, polegający na przejściu specyficznej formacji skalnej – okapu, nagroda została przyznana w kategorii SPORT.


WYRÓŻNIENIE
Złoty Hak 2022, kategoria: sport

Marcin Dec

Za zrealizowanie inspirującego projektu „365 dróg w 365 dni” w trudnościach od 6a do 7a.


WYRÓŻNIENIE
Złoty Hak 2022, kategoria: sport

Tomasz Jasek

Za przejście drogi Liebe ohne Chance 9 (7c) na Obere Schlossbergwand we Frankenjurze w stylu RP.

Najlepsze przejście skałkowe w sezonie 2022 wśród członków Szczecińskiego Klubu Wysokogórskiego.


WYRÓŻNIENIE
Złoty Hak 2022, kategoria: sport

Maksymilian Zbierski

Za unikatowy w historii klubu tak wybitny pierwszy sezon wspinaczkowy, z przejściem 9 dróg powyżej VI.2+, w tym: Nos Żubra VI.4, RP; Wejście Smoka VI.3+, RP; Hokej VI.3 RP.


W kategoriach ALPINIZM oraz WSPINACZKA SKALNA GÓRSKA zdecydowano nie przyznać nagrody.

W skład Komisji weszli: Waldemar Żmurko, Dominik Pilip, Tomasz Ferber i Maciek Nieścioruk. Kanclerzem nagrody, jak co roku, był Robert Narolewski.

Wręczenie nagród i wyróżnień odbędzie się w trakcie głównych obchodów 70-lecia Klubu w listopadzie. O dokładnej dacie i miejscu będziemy wkrótce informować.

Zarząd SKW


RELACJA i WYNIKI 1. edycji wielowyciągowych zawodów wspinaczkowych WYŻEJ SIĘ NIE DA

RELACJA i WYNIKI
1. edycji wielowyciągowych
zawodów wspinaczkowych
WYŻEJ SIĘ NIE DA

W weekend 14-16.07, odbyły się w Szczecinie, na najwyższej ściance wspinaczkowej na świecie, zawody wielowyciągowe WYŻEJ SIĘ NIE DA.

Było NIESAMOWICIE! 

Na zawody zgłosiło się 8 dwuosobowych zespołów z całej Polski. Zasady były proste: wygrywa najszybszy!

Komin, na którym odbywały się zawody czyli najwyższa komercyjna ścianka wspinaczkowa na świecie!
Fot. Kamila Kozioł

Zawodnicy 1. edycji zawodów WYŻEJ SIĘ NIE DA: 

  • Paweł Kaczała & Włodek Hryniuk // Wrocław, CW Tarnogaj,
  • Grzesiek Mróz & Marek Grotowski // Radom i Warszawa,
  • Szymon Cybart & Bartosz Brzozowski,
  • Mateusz i Ewa Zaręba // Białystok, CW FLASH,
  • Bartek Opiela & Marcin Banot // BatHolds,
  • Tomasz Lis & Eliasz Wardencki // AVA Volumes,
  • Dominik Pilip & Kacper Tomala // KW Szczecin,
  • Samoil Digalovski i Arek Maliński // Stowarzyszenie Strong Fingers.

Poniżej topo, czyli zarys drogi, którą w sobotę mieli do pokonania zawodnicy:

Topo drogi z zawodów.
Fot. Kamila Kozioł

W piątek wieczorem odbyła się odprawa zawodników oraz losowanie kolejności startowej. Sędzią zawodów był Maciek Nieścioruk, prezes KW Szczecin.

Spotkanie z zawodnikami dzień przed zawodami. Sędzia omawia przebieg drogi.
Fot. Piotr Palicki

Warunki pogodowe w dniu zawodów nie należały do najłatwiejszych… Temperatury przebijały 30 stopni i było dość wietrznie. Z jednej strony to dobrze, bo łatwiej było wytrzymać upał, z drugiej – na wieży mocno wiało, co utrudniało operacje linowe.

Zawody zabezpieczało czterech ratowników IRATA: Paweł, Kasia, Czarek i Tomek, dwóch na topie komina, dwóch na dole, którzy dbali też o samopoczucie zawodników na wypadek wszelkich kontuzji oraz odwodnienia.

Jeden z wyższych wyciągów drogi.
Fot. Kamila Kozioł

Pierwszy zespół wystartował ok. godziny 6:00 i w szybkim tempie zdobył pierwszą galerię komina, czyli 42 metr, pokonując dwa pierwsze, łatwe wyciągi drogi. 

Zespół nr 1: Paweł i Włodek z Wrocławia.
Fot. DreamTower_252

Kolejne zespoły startowały w około godzinnych odstępach. 

Zespół nr 2 był chyba najbardziej fotografowanym i nagrywanym na zawodach. Jego członek, Marcin Banot, na Mariotta czy Montparnasse wspinał się bez zabezpieczenia. Tym razem jednak skorzystał z lin i przelotów 🙂

Start zespołu nr 2.
Fot. DreamTower_252

Ok. godziny 8:30 pierwszy zespół dotarł do przedostatniej galerii komina, a na dole ruszył zespół numer 3. Kolejne zespoły wchodziły w ścianę komina, walcząc z upałem i ekspozycją.

Maciek patrzy!
Fot. Kamila Kozioł
Zespół na kominie.
Fot. Kamila Kozioł

Ok. Godziny 13:15 już dwa zespoły ukończyły drogę a cztery były w ścianie.

Ewa Zaręba, jedyna zawodniczka 1. edycji zawodów WYŻEJ SIĘ NIE DA.
Fot. Kamila Kozioł
Mateusz i Ewa na wiszącym stanowisku.
Fot. Kamila Kozioł.

Jako przedostatni ze startujących zespołów stopy od ziemi oderwał zespół reprezentujący Szczeciński Klub Wysokogórski: Dominik Pilip i Kacper Tomala. Wspinali się niestety w największym słońcu. Brawo chłopaki za wytrwałość! Jak sami przyznali: była to niezła (górska?) przygoda, ale trochę się odwodnili w trakcie przejścia.

Dominik i Kacper przed startem razem z Maćkiem i Mattim.
Fot. DreamTower_252

Jeden z zespołów musiał niestety wycofać się ze ściany po dotarciu do trzeciej galerii. 

Dominik i Kacper za pierwszą galerią
Fot. Kamila Kozioł


Gdy ostatni zespół wyruszył do góry na kominie znajdowały się jeszcze 3 inne zespoły.

Niespodziewanie Dream Tower odwiedził także Marcin Tomaszewski i, poza zawodami, wstawił się w drogę ze swoją córką Mają. 

Marcin Tomaszewski z córką Mają starują drogę.
Fot. Kamila Kozioł.

Zawody zakończyło Afterparty, na którym zagrał DJ Zentral. 


To był bardzo ekscytujący dzień! Brawo Zuza i Matti!

Organizatorzy zawodów: Zuza Waligórska i Mateusz Staworowski, nasi Klubowicze!
Fot. Kamila Kozioł.

Dziękujemy ogromnie naszym klubowym Wolontariuszom i Wolontariuszkom za pomoc z zawodach!!! 

Ekipa KW Szczecin pomagająca na zawodach. Dziękujemy!
Fot. Kamila Kozioł.

WYNIKI
1. edycji zawodów wielowyciągowych WYŻEJ SIĘ NIE DA!!!


1 MIEJSCE 

Paweł Kaczała & Włodek Hryniuk 
2 h 36 minut w czystym stylu (bez bloków, odpadnięć itp.) 
Panowie jednocześnie są pierwszym zespołem, który w całości pokonał drogę na top!

Zwycięzcy Paweł i Włodek!

2 MIEJSCE 

Grzesiek Mróz & Marek Grotowski
4 h 11 minut
+ doliczone 30 minut za styl

3 MIEJSCE 

Szymon Cybart & Bartosz Brzozowski
4h 11 minut
+ doliczona 1 h za styl

Wszystkim zawodnikom GRATULUJEMY!

Partnerzy zawodów:
BatHolds
AVA Volumes
BEAL.pl- MFC Tech
Woseba
Dream Jump Szczecin
Szczecińska Energetyka Cieplna
CETUS Sklep Górski


A skoro już kurz opadł… zapraszamy na Dream Tower_252 do wspinania się! Także na drodze z zawodów.

WAŻNE! Jeśli chcecie się wspiąć drogą z zawodów skontaktujecie się z Mateuszem w celu umówienia terminu.

Więcej info tutaj DREAM TOWER 252 tutaj oraz:
facebook.com/dreamtower252
instagram.com/dreamtower_252


Stanowisko asekuracyjne WARSZTATY PRAKTYCZNE 20.07

Stanowisko asekuracyjne
WARSZTATY PRAKTYCZNE
20.07.2023 r.

Zapraszamy na warsztaty praktyczne osoby
po kursie skałkowym / czynnie wspinające się wielowyciągowo,
które chcą ugruntować lub poszerzyć swoją wiedzę
z zakresu stanowisk asekuracyjnych.


Warsztaty przeznaczone są tylko dla członków Klubu z aktualnie opłaconymi składkami. 

LIMIT MIEJSC: 10 osób (max. 5 zespołów).


[ KIEDY ]
20 lipca (czwartek)
godz. 17:30  21:30

[ GDZIE ]
centrum wspinaczkowe Big Wall w Szczecinie

[ KADRA ]
Zajęcia poprowadzi nasz klubowy Instruktor: Przemek Ballada.
Instruktor Wspinaczki Skalnej PZA i Wspinaczki Sportowej.

[ ZAPISY ]
Mail ze zgłoszeniem prosimy przesyłać pod adres:
info@kwszczecin.pl 


Darek ‘Łysy’ Sokołowski przechodzi najtrudniejsza drogę drytoolową w Niemczech!

Darek ‘Łysy’ Sokołowski przechodzi
najtrudniejsza drogę drytoolową w Niemczech!

Pray for Power, D14: zrobiona‼️

Najtrudniejszy niemiecki drytool znajduje się w grocie Starzlachklamm, w Bawarii. Pray for Power powstała w 2009 roku. Do tej pory miała cztery przejścia z pomocą czwórek i dziewiątek i tylko jedno prowadzenie DTS w wykonaniu mistrza wspinaczki na dziobach Jeffa Merciera, który wycenił trudności drogi na D14.

Podejście do groty Starzlachklamm

Droga jest bardzo ciekawa, wiodąca cienką rysą, przechodzącą w poziomy dach z kilkoma trudnymi ruchami, potem trawers doprowadzający do dynamicznego ruchu oraz kilka łatwych ruchów do końca drogi. Strop groty znajduje się bardzo nisko nad ziemią usłaną sterczącymi kamieniami (ok. 4m). Kluczowe do osiągnięcia sukcesu, czyli zachowania nieuszkodzonego organizmu w razie odpadnięcia, jest posiadanie ❗️czujnego i doświadczonego asekuranta.


W połowie drogi, ze względu na przegięcie liny oraz możliwość glebowania na długiej linie, następuje przeciąganie liny.

Łysy poczynił drugie prowadzenie DTS, tocząc Krwawy bój na drodze: „Już na początku drogi rozciąłem sobie o krawędź skały skórę na prawej dłoni. Głęboka rana mocno krwawiła. Krew spływała na dziaby, przez co stały się śliskie. Próbowałem wycierać krew o spodnie, więc po chwili miałem mokro w spodniach i w gaciach . Podczas przechwytów w dachu krew kapała mi na twarz .K…y leciały w niemiecki las, ale się udało.”

GRATULUJEMY❗