STUBAI RUNDE na skiturach – RELACJA

STUBAI RUNDE na skiturach – RELACJA

W dniach 19-23.03.2022 r. czwórka naszych klubowych koleżanek i kolegów:
Ania Dziel-Jasek, Kasia Narolewska, Tomek Jasek i Robert Narolewski,
działali skialpinistycznie w Alpach Sztubajskich.


Zapraszamy do relacji Ani z tego wyjazdu:

Spędziliśmy prawie 5 dni w górach, z noclegami w zimowych schronach lub schroniskach górskich. Wycieczka piękna (dzięki Robert za pomysł!), wybrane przełęcze – w zastanych warunkach (5 tygodni bez większego opadu śniegu w Alpach!) – bywały dosyć trudne (bardziej skalne niż śnieżne), a zjazdy zdecydowanie niebanalne. W ruch poszło wszystko: od fok, przez harszle, po raki i czekan z liną.

Oto jak to przebiegało w szczegółach:



🔹 Dzień 1 🔹️ 19.03

– czyli: „Rozruch poprzyjazdowy”.

Przy kolejce na Stubaier Gletscher (wjazd dla skiturowców drobne 30 euro od osoby…) lądujemy późno (tak jakoś wyszło, że wcześniej zawitaliśmy jeszcze w 2 innych dolinach. To chyba efekt tej nocy /nie/przespanej na parkingu…). Szybko zdobywamy metry i jesteśmy w okolicy 3140 m n.p.m., czyli przy górnej stacji kolejek.

Zjeżdżamy fragmentem trasy i uciekamy na grań. Niestety śniegu jak na lekarstwo, więc zamiast fok zakładami raki. Przejście granią rozpoczyna przygodę z noszeniem nart na plecach niczym husaria. Zjazd na nocleg do Winterraumu przy Hildesheimer Hütte, w miękkim śniegu i po całonocnej jeździe autem, okazuje się bardziej wymagający, niż nam się wydawało. Niektórzy wyhaczają kamienie, inni śnieg.

Godzina zachęca do nieopuszczania już schronu, szczególnie że drewna brak, wodę trzeba wytopić, a w prognozach lekki opad śniegu. Schron okazuje się bardzo porządny, szybko znajdujemy też wyroby drewniane, które można spalić i w środku robi się ciepło i przytulnie. Mnie trochę łupie głowa (wysokość!), na szczęście Robert ratuje lekami.


🔹 Dzień 2 🔹️ 20.03

– czyli „Up and Down”

Przed nami wymagający dzień, zaczynamy więc wcześnie. Wracamy okrężną drogą do punktu startowego z dnia poprzedniego, czyli do górnej stacji kolejek. Zjazd fragmentem sztubajskich tras, wśród weekendowych dzikich ludzkich tłumów, nie należy do najprzyjemniejszych. No i jakoś dziwnie jeździ się po trasach zjazdowych z ciężkim plecakiem…

Tutaj kończymy przygodę z szumem kolejek i uciekamy poza trasy, w biel. Niestety początkowo rozjeżdżonej przez ratraki (fuj). Mijamy piękny cyrk lodowcowy przy lodowcu Warenkarferner. Robi się gorąco, słońce praży niemiłosiernie.

Podejście do przełęczy Warenkarscharte robi wrażenie z dołu. Początkowo idziemy na fokach, potem zakładamy harszle, a chwilę potem na nogach lądują raki, a narty troczymy do plecaków. Maksymalny. kąt podejścia, na dodatek w miękkim śniegu, to 55 stopni. No stromo. Prowadzimy na zmianę, z chęcią łapiąc się czekanów.

Przełęcz mega cieszy, tak samo zjazd lodowcem Wütenkarferner. Krótkie podejście i dochodzimy do kolejnego Winterraumu przy Hochstubaihutte na wysokości 3175 m n.p.m. Tego dnia 8 razy przeprowadzaliśmy operacje sprzętowe: foki/harszle/raki/narty (kolejność przypadkowa), sporo czasu to ukradło.

Winterraum przy Hochstubaihutte


Drugi nocleg okazał się troszkę gorszej jakości, drewno było mokre, ale za to znaleźliśmy ratunkowy makaron, który w połączeniu z liofami okazał się najlepszym obiadem, jaki kiedykolwiek jedliśmy (głód robi swoje, hehe).

Szybko zasypiamy, nad ranem budzi nas mróz w chatce.


🔹 Dzień 3 🔹️ 21.03
– czyli „Epickie zjazdy”.

Po poprzednim dniu nic nam nie straszne (nie wiedzieliśmy jeszcze, co czeka nas dnia czwartego…). Ten dzień z resztą okazał się przepięknie wypoczynkowy (3. doba słońca!!!), bo oprócz jednego stromego podejścia na rakach na przełęcz Wütenkarsattel, czekał nas tylko (albo aż!) 1-km zjazd w dolinę aż do Amberger Hütte.

Na początku NAWET był puch. W schronisku zameldowaliśmy się szybciutko i od razu zajęliśmy się uzupełnianiem płynów. Gdyby nie ten prysznic za miliony monet, to wszystko byłoby idealne. No ale kto każe się myć…


🔹 Dzień 4 🔹️ 22.03
– czyli „Dzień sądu alpejskiego”.

1000 m podejścia z Amberger Hütte, ale co to dla nas, jesteśmy już przecież zaprawieni, no i wyrestowani. Poranne strome betony na podejściach zmuszają nas szybko do założenia harszli. Schrankogel obchodzimy z prawej, kierując się następnie przez lodowiec Schwarzenbergferner do przełęczy Wildgratscharte (3170 m.n.p.m).

Na lodowcu, z powodu temperatur i braku opadu, zaczynają pokazywać się już ślady szczelin. Kilka na pewno przekroczyliśmy, ale mosty śnieżne trzymały (jeszcze! Uff ).

Wybór przełęczy wcale nie był taki oczywisty, ale wielka czerwona kropka na skale i stalowe liny ferraty wyjaśniły sprawę. Śniegu na podejściu ani grama, więc od razu z Kasią zakładamy raki, Robert i Tomek przeskakują niebanalną ferratę bez. Jest trochę tłoczno – zanim zaczynamy podejście musimy przepuścić sporą schodzącą grupę, co wiąże się z niemałym opóźnieniem.

Najtrudniejszą częścią całej górskiej rundy okazało się jednak zejście, pokonane trochę po stalowej linie ferraty, trochę na żywca po śniegu na rakach i z czekanem i trochę zjazdem na własnej linie – a wszystko to z nartami na grzbiecie.
Na długo to zapamiętamy.

Przed nami jeszcze ponad 1 km zjazdu do Franz-Senn Hütte, lodowcem Alpeiner. Tutaj niestety, po upadku na ok. 2700 m n.p.m., w dół lodowca lecą obie narty Kasi. Tylko jedną udało się Robertowi odnaleźć 🙁

Perspektywa zejścia ponad 600 m do schroniska, po ok. 9 godzinach wyrypy (dobija godzina 17, słońce się chowa, robi się zimno) nie była wcale interesująca… No ale co było robić. Pomknęliśmy w dół z Tomkiem, żeby zawezwać pomoc lub chociaż móc podejść z herbatą. Na szczęście w schronisku wszyscy chcieli pomóc ❤️, w ruch poszedł skuter, który już po chwili zwoził Kasię w dół do ciepłej zupy i gorącego prysznica.


 – czyli „Niebanalne zjazdo-zejście w doliny”.

W zasadzie to zjeżdżał głównie Tomasz, ja odważyłam się przypiąć narty dopiero na łagodnej hali. Kasia i Robert schodzili raźno razem na rakach. Na początku było całkiem znośnie, potem w sporej części wąska ścieżka prowadzona lasem stała się mocno wyślizgana i miejscami bezśnieżna. Trzeba było uważać.

Z Seduck (gdzie ostatecznie odpięliśmy narty) do stacji kolejki Stubaier Gletscher  (gdzie zostawiliśmy auto) pojechaliśmy taxi, ale można też całkiem sprawnie (i taniej) dostać się taksówką tylko do Neustift i stamtąd łapać już skibusa.

Polecamy wyjazd każdemu, naprawdę warto!.
Ania, Tomek, Kasia i Robert 🙂


Kalendarium OBOZÓW i WYJAZDÓW KW Szczecin, IV-X 2022

OBOZY i WYJAZDY KW Szczecin,
IV-X 2022

Zapraszamy do zapoznania się z kalendarium klubowych wyjazdów na wiosnę, lato, jesień 2022 r.

Zachęcamy do uczestnictwa 🙂


Zgłoszenia na poszczególne wyjazdy I obozy prosimy wysyłać (info@kwszczecin.pl) po ich ogłoszeniu.


Wydarzenia znajdziecie także w naszym kalendarzu:
https://kwszczecin.pl/kalendarz/.


OGŁOSZENIE: Rozpoczęcie sezonu 2022 SOKOLIKI, 22-24 kwietnia

OGŁOSZENIE: Rozpoczęcie sezonu 2022
SOKOLIKI
, 22-24 kwietnia

Zapraszamy wszystkich członków klubu na wiosenny, weekendowy wyjazd pod hasłem: „rozpoczęcie sezonu w skałach”.

Zacznijmy ten sezon razem 🙂

[ TERMIN ]
❗ 22-24.04.2022 r. ❗ (weekend)

[ DOJAZD ]
We własnym zakresie – miejsca w autach na pewno się znajdą.
Jeśli dysponujesz samochodem – napisz w zgłoszeniu, ile masz miejsc i kiedy możesz jechać.
Wyjazd ze Szczecina w piątek ok. godziny 16-17.

[ NOCLEGI ]
Agroturystyka 9UP, Janowice Wielkie.
http://sokoliki.net/
Noclegi na polu namiotowym, we własnym zakresie.

[ WSPINANIE ]
Rudawy Janowickie i Sokoliki.
Na własnej i sportowo, można też zabrać crashpada – czyli co kto woli i lubi 🙂
❗Na zgrupowaniu nie będzie wspinania z instruktorem ani szkoleń.

[ ZGŁOSZENIA ]
info@kwszczecin.pl

[ KOORDYNACJA ]
Agnieszka Tokarska 


Wejściówki dla członków SKW na filmy: “Climbing Iran” i “One Year on a Bike”

Wejściówki dla członków SKW na filmy:
“Climbing Iran” i “One Year on a Bike”

Gorąco zapraszamy Was do kina na kolejne, wspinaczkowo-podróżnicze filmy!

Już 06.04 w Multikinie:
– “Climbing Iran
– “One Year on a Bike“.


JAK ZDOBYĆ WEJŚCIÓWKI?

Jeśli chciałabyś/chciałbyś zobaczyć filmy, napisz do nas.

Zgłoszenia do 02.04 poprzez: 
– mail  info@kwszczecin.pl lub
– komentarz pod postem na FB:
https://www.facebook.com/KWSzczecin/posts/2111631838996991?notif_id=1648709527649107&notif_t=page_post_reaction&ref=notif

Wśród chętnych, 03.04.2022 r., rozlosujemy 4 wejściówki na wydarzenie! 


Pokaz odbędzie się:

  • 6 kwietnia 2022 r. (środa), 
  • godz. 19.00,
  • MULTIKINO Szczecin, Al. Wyzwolenia 18/20, sala nr 8.
  • BILETY do kupienia: https://bit.ly/3iKQrDN

_____________________________________________

“Climbing Iran” – bohaterka filmu Nasim uprawia wspinaczkę klasyczną i jest w Iranie jedyną kobietą, otwierającą nowe drogi. Nasim staje przed podwójnym wyzwaniem – fizycznym i kulturowym, ponieważ jej wspinaczkowa pasja nie idzie w parze z twardymi zasadami ograniczającymi wolność kobiet w Iranie. Ale Nasim pragnie spełnić swoje marzenie i otworzyć nową drogę w Alpach.

“One Year on a Bike” – co się stanie, gdy wyjedziesz z domu na rowerze, nie mając innego planu niż jazda na wschód? Wyruszając po taką właśnie przygodę, Martijn Doolaard postanowił przejechać na rowerze trasę z Amsterdamu do Singapuru. Film jest kroniką jego powolnej podróży na dystansie 17 000 km – przez dzikie tereny Europy Wschodniej, góry Kirgistanu i świątynie Myanmaru. Opowieścią o spotkaniach ze zwierzętami, biwakowaniu nad słonymi jeziorami i na bezludnych plażach oraz irańskiej gościnności. Ten film szczegółowo przybliża zarówno piękno płynące z odkrywania świata i własnego ja, ale także trudy i znoje przeżywania tej niesamowitej, jednoosobowej podróży.

przybliża zarówno piękno płynące z odkrywania świata i własnego ja, ale także trudy i znoje przeżywania tej niesamowitej, jednoosobowej podróży.


Na pokazy filmowe zapraszają również sponsorzy:
@jackwolfskinpoland
@zegarkipl
@Adventure24
@magazyngory

Filmy wyświetlane w ramach cyklu “JACK WOLFSKIN LĄDEK FILM TOUR”


“Obóz, którego nie było” – RELACJA (której nie ma)

“Obóz, którego nie było”
– RELACJA (której nie ma)

W dniach 12-18 lutego „miał odbyć się” Klubowy zimowy obóz wspinaczkowy na Hali Gąsienicowej. Niestety w związku z niesprzyjającymi warunkami obóz nie doszedł do skutku. Poniżej kilka zdań z niebyłych dni wspinaczkowych, które nie miały miejsca w warunkach, które uniemożliwiały jakąkolwiek działalność. 😉

Obóz zakończył się właściwie już 3 dni przed rozpoczęciem. Tragiczne obrazki z telewizji i internetu, lawiny napierające pod górę i nawisy śnieżne wielkości tych z Patagonii doprowadziły prezesa Maćka oraz Pawła – niczego nieświadomego koordynatora-narciarza na drugim końcu Europy – do podjęcia decyzji o odwołaniu zgrupowania. Powodem: niebezpieczeństwo zejścia z tego padołu łez już na podejściu z Brzezin. Wszystkie poniżej opisane zajścia są więc jedynie wytworem wyobraźni.

Nieuczestnicy. Brownie z nimi do Choszczna nie doczekało.
Część I
Dolina Białej Wody

Pierwsze 2 dni „obozu, którego nie było” odbyły się w dolnej części Doliny Białej Wody w celu przeczekania lawinowej trójki.
Po przyjeździe na Łysą Polanę zespoły, od razu korzystając z pięknej pogody i świetnych warunków lodowych, rozpierzchły się po okolicznych lodach.

Pierwszy naszą uwagę zdobył (niedostatecznie) „Ukryty Lodospad”, na którym w cieniu lasu działał tego dnia ogrom zespołów. Po wymoszczeniu sobie miejca na jednej z kolumn pokonali go Filip z Maćkiem, zostawiając linę Adze i Marysi do szlifowania lodowych ruchów.
W drugiej części dnia zespoły Ula-Justyna oraz Filip-Maciek przeniosły się na „Lód na Małej Cisówce”, sprawnie pokonując ten godny polecenia 3-wyciągowy lodospad.

Kolejnego dnia wszyscy chóralnie i (prawie) skoro świt wybrali się na „Kaskady”.
Prym wiódł żeński zespół „Justyna-Gosia-Ula”, który ćwierkająco poprowadził całość.

Maciek i Filip postanowili dodatkowo poprowadzić „Oczy pełne lodu” WI5, które stanowią odgałęzienie Kaskad po 1. wyciągu. Piękna lodowa nitka dostarczyła zespołowi wiele radochy ze wzmocnieniem lodowej psychy. Następnie chłopaki przewspinali jeszcze pobliski „Mrozekow”, który ze względu na ekspozycje na słońce w godzinach popołudniowych był już dość „kapiący”.

Część II
Hala Gąsienicowa

Następnie ekipa lodowa postanowiła przenieść się na poważne wspinanie na Hali Gąsienicowej. Jeszcze tego samego dnia wieczorem cała ekipa wspinaczy zlądowała w Hotelu Górskim Murowaniec, gdzie ceny za pokój porównywalne są z cenami na nowojorskim Manhattanie. Tam też dołączyłem do wyjazdu ja – koordynator. Jak się również okazało, w dniu przenosin lawinowa trójka, jak na zawołanie, zamieniła się w dwójkę.

Zadymki na Hali

Jako że lodowi wojownicy byli zmęczeni wspinaniem w lodzie, a ja dopiero co zrobiłem 2 tysiące kilometrów, by dostać się na Halę, postanowiliśmy zacząć łojenie od dnia ‘restowo-rozwspinaniowego’ i poszliśmy na drogę Stanisławskiego na zachodniej ścianie Kościelca.

Podejście pod zachodnią Kościelca

Droga przy odpowiednich warunkach warta jest polecenia. Po niebanalnych pierwszych 3 wyciągach, na które składa się skalne zacięcie i lodowo-skalny komin, następuje również niebanalny wyciąg za 4 i 5 w terenie skalno-trawiastym.
W ambitnych planach była jeszcze łańcuchówka z Granią Kościelców wspak. Jednak gdy po 9 godzinach podchodzenia i wspinania, kiedy chwilę przed zmierzchem zameldowaliśmy się na szczycie Kościelca w huraganowym wietrze, stwierdziliśmy, że Grań Kościelców nie ucieknie, i po szybkim 3-godzinnym zejściu przez pojezierze zespół: Maciek, Paweł i Filip zameldował się w schronie.

Trio na stanie

Dziewczyny walczyły natomiast na Progu Kościelcowym w zespole: Marysia, Justyna i Aga. Ich łupem padła droga Klisia-Misia, czyli kombinacja startu drogi Klisia z finiszem ostatnim wyciągiem Kochańczyka.

Jako że dzień poprzedni dał nam trochę w kość, wstępnie planowany Filar Staszla został zamieniony na drogę restową – Prawe Żebro Skrajnego Granata. Tym razem byliśmy sprytniejsi: ustaliliśmy, że wychodzimy o 6 rano, tak by wyrobić się przed zachodem słońca. Od samego początku nasze poczynania śledziła znajomo wyglądająca para. Korzystała również z naszego w pocie czoła założonego toru na podejściu. Pod startem drogi okazało się, że to Marysia z Agą postanowiły pójść w nasze ślady i również uderzyć na prawe żeberko. Po urobieniu pierwszych 3 wyciągów dziewczyny postanowiły zjechać. My zaś, po 12-godzinnej akcji górskiej, gdy o 18 zrzucaliśmy plecak na łóżko, myśleliśmy sobie: „Ładna mi szybka-restowa akcja”.

Prawe Żeberko samo w sobie jest bardzo ładne i dostarcza niezapomnianych wrażeń estetyczno-wspinaczkowych. Drogę robiliśmy wariantami zimowymi, które miejscami jednak okazały się mieć ciekawe, czysto skalne pasaże.
Drugi damski zespół, czyli Justyna, Gosia i Ula, zrobił tego dnia drogę Niemca.

Dziewczyny po skończonej drodze Niemca

Dnia trzeciego, jako że byliśmy zmęczeni dwoma poprzednimi dniami restowymi, postanowiliśmy zrestować i pójść na coś na Czubie nad Karbem. Wybór padł na drogę Agregat Aurora. Ponieważ Maciek planowo musiał już zakończyć wyjazd, zostaliśmy z Filipem zdani na siebie. Ten, po przeczytaniu opisu drogi w internecie, z nie do końca jasnych dla mnie wtedy powodów, rzucił się do ostrzenia dziabek i zębów od raków. Na drugi dzień, gdy moje własne raki po 8-metrowym locie dotknęły dość dynamicznie śniegu na półce, z której asekurował mnie Filip, udało mi się połączyć fakty. Całe szczęście dobrze osadzony friend pozwolił ładnie zamortyzować upadek. Niezrażeni tym małym niepowodzeniem z jeszcze większą werwą uderzyliśmy w cruxa drogi ponownie i na całe szczęście udało się nam ją ukończyć.

Buddies

W tym samym czasie tuż obok działał zespół Aga, Marysia i Wojtek. Wbili się w drogę Głogowskiego, gdzie urobili 4 kluczowe wyciągi, po czym stwierdzili, że nie chce im się już popylać polem śnieżnym do końca drogi i postanowili zjechać do podstawy ściany.

Aga, Marysia i Wojtek

Zmęczony trzema dniami restowymi, z dość wypraną już psychą, użyłem pogarszającej się pogody jako argumentu, by opuścić owe odwołane zgrupowanie dzień wcześniej i wrócić do domu. Pozostała część ekipy postanowiła zostać i dzięki determinacji udało im się przejść drogę Kochańczyka na Progu Kościelcowym (zespół: Marysia, Aga i Wojtek). Warto nadmienić, że dla Wojtka było to pierwsze prowadzenie w zimie!

Obserwacja zarówno tego, jak i poprzednich wyjazdów tatrzańskich nasuwa wniosek, że jednak pogoda sprzyja Klubowi – to już drugi wyjazd z kolei, który zapowiadał się pogodowo jako totalny Armagedon, a warunki ostatecznie okazały się bardzo dobre. Ślepa wiara w to, że będzie dobrze, czyni cuda!

Z niecierpliwością czekam na powtórkę za rok.


Tekst: Paweł (koordynator!) oraz Maciek, korekta Gosia.
Zdjęcia: wszyscy obecni.


Wiosenne OGNISKO klubowe – 09.04.2022 r.

Wiosenne OGNISKO klubowe
09.04.2022 r.

Rozpocznijmy wspólnie sezon wiosenny!

Zapraszamy wszystkich Członków i Sympatyków Klubu wraz z rodzinami na ognisko.

Mamy nadzieję, że pogoda dopisze i będzie można porozmawiać o nadchodzącym sezonie, planach i wyjazdach przy skwierczących kiełbaskach i trzaskających w ogniu drwach 😉.

Prosimy o przyniesienie ze sobą jedzenia i picia (każdy wedle osobistych ogniskowych preferencji). Na miejscu dostępne będą talerzyki, sztućce i kubki jednorazowe.

[ START ]
9 kwietnia 2022 r. 
sobota, godz.17.00

[ LOKALIZACJA ]
Polana Sportowa,
Szczecin, Głębokie.




Pomoc dla Ukrainy

Pomoc dla Ukrainy

Z myślą o wsparciu Ukrainy i Ukraińców, mając na uwadze bardzo dynamiczną sytuację w zakresie aktualnych potrzeb, zamiast prowadzić indywidulaną zbiórkę zachęcamy wszystkich naszych członków do śledzenia oficjalnych zbiórek prowadzonych w Szczecinie przez Związek Ukraińców: https://www.facebook.com/ukraincy.szczecin/

Oto przykładowa lista rzeczy, która jest aktualna na dzień 25.03.2022 r., a które możecie posiadać w swoich zasobach:

  • śpiwory,
  • powerbanki i baterie,
  • latarki czołowe z bateriami.

Lista jest oczywiście o wiele dłuższa, dlatego warto wejść na powyższą stronę i zapoznać się samemu.

Posiadane rzeczy należy dostarczyć do siedziby Związku, która mieści się na ul. Mickiewicza 45.

Zwracamy uwagę, aby przekazywane rzeczy były sprawne i w dobrym stanie.

Dodatkowo prosimy o zapoznanie się z akcją „From Climbers to Climbers”, którą organizuje Mykhailo Poddubnov, jeden z aktywniejszych ukraińskich alpinistów, przesympatyczny człowiek i Nasz przyjaciel (Maciek i Gosia powtarzali jego drogę na Kaukazie).

Również inni wybitni ukraińscy wspinacze w pełni doświadczają grozy wojny, w tym autorzy jednego z najbardziej Kozackich przejść tego roku, na ścianie Annapurny III. Czołowi światowi alpiniści i prawdziwi alpejscy wojownicy tym razem dosłownie chwytają za broń i bronią ojczyzny. To jedni z Nas, członkowie Naszego środowiska, którzy potrzebują teraz naszej niegasnącej pomocy!

Cytując za Mykhailo:

„Musimy zaangażować wszystkie środowiska wspinaczkowe i alpinistyczne, aby mówiły jednym głosem i zbierały środki na potrzeby naszych dzielnych żołnierzy. Ty, który podzieliłeś się owocem z ukraińskimi alpinistami w Geyikbayırı, Ty, który spotkałeś Ukraińców w bazach w Nepalu i Kirgistanie, Ty, który serdecznie poczęstowałeś winem ukraińskich alpinistów w Mestii, wszyscy ludzie, którzy kochają góry na całym świecie, potrzebujemy teraz Waszej pomocy.

Prosimy o szerokie rozpowszechnienie tego apelu i wyjaśnienie, że zbierane fundusze zostaną przeznaczone bezpośrednio na potrzeby Ukraińców, którzy kiedyś trzymali liny i śruby lodowe, a teraz trzymają broń, by bronić Ukrainy przed rosyjską inwazją.”

Pełny komunikat tutaj:

https://climbarmy.org


Złoty Hak – nagrody i wyróżnienia 2021 r.

Złoty Hak
nagrody i wyróżnienia 2021 r.


Z przyjemnością informujemy, że Komisja naszej klubowej nagrody Złoty Hak wyłoniła laureatów. 

Nagrody i wyróżnienia przyznano w trzech kategoriach:
1. Alpinizm,
2. Wspinaczka skalna górska,
3. Sport,

Alpinizm 
Złoty Hak:     
Marcin Tomaszewski

za poprowadzenie w zespole z Damianem Bieleckim nowej drogi Frozen Fight Club na Ścianie Uli Biaho Gallery w dolinie Trango, Karakorum.
Trudności techniczne: A3, M7, 780 m, 16 wyciągów.
Droga ta, poprowadzona w kapsułowym stylu Big Wall, jest pierwszą tego typu wspinaczką przeprowadzoną w warunkach zimowych w Karakorum.

Wyróżnienie: 
Robert Narolewski
za zjazd na nartach Żlebem Mnichowym oraz aktywne propagowanie skituringu i skialpinizmu wśród członków Klubu. 

Wspinaczka skalna górska

Nagrody nie przyznano.

Wyróżnienia:

1. Zespół: Mateusz Staworowski i Filip Kaźmierczak
za błyskotliwy pierwszy sezon wspinaczkowy w górach z niebanalnymi przejściami.

2. Tomasz Jasek
za poprowadzenie w stylu OS kluczowych trudności drogi Finlandia (VII-) na Torre Grande w Dolomitach.

Sport

W kategorii przyznano dwa Złote Haki:

Złoty Hak:     
Dariusz Sokołowski

za powtórzenie drogi Oświecenie (pierwotnie D16) z jednoczesną weryfikacją autorskiej wyceny (D14+).

Złoty Hak:
Alicja Brzezińska 

za poprowadzenie drogi Biały Ściek w Sokolikach (VI.4) i nieustanne podnoszenie poziomu kobiecego wspinania w Klubie. 


W skład Komisji weszli: Jerzy Kawiak, Dominik Pilip i Maciek Nieścioruk.

O czasie i miejscu wręczenia nagród i wyróżnień poinformujemy wkrótce.

Zarząd SKW


Bilety na film “the Alpinist” – wejściówki do zdobycia!

Bilety na film “the Alpinist”
– wejściówki do zdobycia!

Już niedługo do kina w Szczecinie zawita: “THE ALPINIST“,
jeden z ciekawszych filmów wspinaczkowych minionego roku!

Jako współorganizatorzy wydarzenia w Szczecinie SERDECZNIE ZAPRASZAMY wszystkich członków Klubu i sympatyków na pokaz, który odbędzie się:

  • 23 marca (środa) 2022 r. o godzinie 19.00  
  • w MULTIKINIE (Szczecin, al. Wyzwolenia 18/20, sala nr 1).
  • Link do biletów: https://bit.ly/3twmVGX

Dla członków SKW – 4 wejściówki do zdobycia w KONKURSIE! Szczegóły poniżej.


“W czasach, gdy wspinaczka zmienia się z niszowej dyscypliny w wielkie wydarzenie medialne, Marc-André Leclerc wspina się samotnie, z dala od świateł reflektorów. Na odległych alpejskich zboczach 23-latek podejmuje się jednego z najśmielszych samotnych wejść w historii…

Bez kamer, liny i miejsca na błąd – podejście Marc’a-André jest kwintesencją samotnej przygody. Zaintrygowany cichymi osiągnięciami wspinacza, weteran kina wspinaczkowego, reżyser Peter Mortimer (m.in. „The Dawn Wall”, „Valley Uprising”, niezliczone odcinki serii „Reel Rock”), postanawia nakręcić o nim film. Podczas dwuletniej podróży przez wysokie alpejskie szczyty i pionowe lodospady, Peter bada związek Marc’a z naturą, jego bezkompromisowe poszukiwanie przygód oraz ryzyko, jakie podejmuje, by realizować swoją pasję. Niektórzy eksperci uważają, że balansuje na krawędzi ryzyka, ale są też legendy wspinania free solo (m.in. Alex Honnold), które zachwycają się jego talentem i osiągnięciami. Jednak wszystkie dokonania kanadyjskiego solisty kurczą się w porównaniu z jego odmieniającą życie wyprawą do Patagonii i ustanowionym rekordem.

Dokument pozwala bliżej przyjrzeć się pasjonującej przygodzie Leclerca, która uosabia jego miłość do wspinaczki i wysokości.

Film jest przejmującym portretem wspinacza-wizjonera, który podąża ścieżką wytyczoną przez pasję, mimo najsroższych możliwych konsekwencji.”


KONKURS DLA CZŁONKÓW SKW
do zdobycia 4 bilety na film –

Wystarczy wejść na nasz Fanpage na Facebooku:
https://www.facebook.com/KWSzczecin
i odpowiedzieć, w komentarzu do dedykowanego posta, na 3 pytania:

1. Wymień co najmniej jedno z wybitnych przejść Marc-André Leclerca na patagońskiej turni Torre Egger.
2. Na jakiej drodze w Tatrach wspinał się Marc?
3. Jakie zwierzęta towarzyszyły Marcowi wraz z kompanami podczas wspinaczki na Cerro Mariposa w Patagonii (podpowiedź: nazwa drogi)?

Cztery pierwsze osoby, które poprawnie odpowiedzą na wszystkie trzy pytania dostaną od nas wejściówki na film.


RELACJA: Szkolenie skiturowo-lawinowe 

Szkolenie skiturowo-lawinowe – RELACJA
04-06.03.202
2 r.

Ekipa szkoleniowa-wyjazdowa marzec 2022 r.

Za nami kolejne klubowe szkolenie skiturowe pod okiem ratowników GOPR: KrzyśkaMateusza. Tym razem oprócz samego skiturowania skupiliśmy się też w dużej mierze na zagadnienach związanych z bezpieczeństwem lawinowym. Szkoleniu można by nadać podtytuł „jak zminimalizować ryzyko (no i całkiem fajnie spędzić czas na nauce w klubowym gronie)”.

Schronisko pod Łabskim, nasza baza

Przez dwa weekendowe dni Instruktorzy przekazywali nam cenną wiedzę dotyczącą wszystkiego, co związane z białym puchem, który, choć pożądany na zjazdach, bardzo szybko może zamienić się w coś dużo mniej ciekawego.

Przygotowania, jak się dowiedzieliśmy, warto zacząć dużo wcześniej w domu, układając swój wyjazd (pogoda – komunikat lawinowy – praca z mapą!). A zdobyte doświadczenie przypominać sobie w praktyce za każdym razem w górach.

Ćwiczenia praktyczne były bardzo ciekawe. Pierwszego dnia kopaliśmy 2-metrowe doły (tak, tyle śniegu leży teraz w okolicach schroniska pod Łabskim Szczytem).

Dział kobiecy kopie
Takie tam z bryłą śniegu

Sprawdzaliśmy też, jak wyjeżdża deska pod grupą i narciarzem (ale za to z dwoma plecakami!). Pod lupą oglądaliśmy płatki śniegu.

I łup! Deska wyjeżdża

W puszku też troszkę pozjeżdżaliśmy, warunek był naprawdę genialny :).

Dostaliśmy nawet zadanie domowe, aby zaplanować turę. Dostarczyło nam to wieczorem w schronisku mnóstwo emocji. Koniecznie trzeba się będzie na tę turę wybrać! 

Praca z mapą i kompasem

Drugiego dnia szkolenia uczyliśmy się wszystkiego o lawinowym ABC. Można śmiało stwierdzić, że szukanie zakopanego detektora na czas, czy to indywidualnie czy w grupie, mobilizuje każdego. Szczególnie, jak trzeba być szybszym niż koledzy i koleżanki z drugiego zespołu!!!

W ruch poszły łopaty i sondy, a niektórzy na własnej skórze poczuli, jak to jest być zakopanym pod śniegiem (dość dziwne uczucie).

Ekipa wróciła bogatsza o wiedzę, która w górach zimą na skiturach potrzebna jest zawsze.

Zachęcamy oczywiście do kolejnych szkoleń i wyjazdów ze Szczecińskim Klubem Wysokogórskim!