Miesiąc na Frankenjurze – RELACJA klubowiczów

Miesiąc na Frankenjurze
> RELACJA klubowiczów
<

W lipcu trójka naszych klubowiczów: Ania, Tomek i Adam, przeniosła się na pracę zdalną do Frankenjury. Wspinali się w znanych rejonach, eksplorowali nowe, padły nawet życiówki. 😁

➡️ Jesteście ciekawi jak było, co warto tam zobaczyć i gdzie pojechać w skały?  
Zapraszamy do relacji z tej przygody!


“Zaczęło się od adamowego: „A może by tak nie jeździć tu tak tydzień w tydzień tylko zamieszkać na miesiąc i pracować?”. Nazwaliśmy go potem Adam-Sprzedawca-Marzeń. #FrankenjnuraTeamDream. Spróbowaliśmy, a co. Adam, Tomek i ja oraz pies zwany Kłakenem 🙂 

FRANKENJURA to…

..…bawarski raj wspinaczy. A poza tym piękna kraina wzgórz, lasów, równego asfaltu i curry wurstów. Dobra nawet na upały (przetestowane!). Znaliśmy ją już oczywiście wcześniej i chętnie tu wracaliśmy (wiadomo ze Szczecina bliżej tu niż na PolishJurę), ale na tak długo i eksploracyjne nie byliśmy nigdy. 


Wspinaczkowo − można powiedzieć, że oprócz charakterystycznych dla westowego wspinania tuf jest tu wszystko. Piony, połogi, przewieszenia. Krawądki, oblaki, dziurki. Drogi techniczne i siłowe, z bulderowym startem albo z cruxem na końcu lub typowo ciągowe, krótkie i długie. Skał i rejonów jest tak dużo, że np. bulderingu oficjalnie tu nie ma − aby nie przejeżdżało za wiele wspinaczy (Bawarczycy cenią sobie swój spokój oraz hasło „Nie potrzebujemy Twoich pieniędzy”).

Wydawało nam się, że miesiąc to dużo. „Och, och! Ile to my porobimy i zobaczymy!”. Jak się okazuje: nie da się wspinać dzień w dzień przez 4 tygodnie ;p (chociaż bardzo się staraliśmy ;p). Odwiedziliśmy kilka klasyków, zajrzeliśmy też do mniejszych skałek (idealnych na popracowy ok. 3-godzinny wspin).

Z 27 dni pobytu wyszło nam:

  • 18 dni wspinaczkowych (+/- bo nie zawsze każdy z teamu się wspinał, czasem tylko dopingował przy wstawkach z pozycji hamaczka),
  • kilka dłuższych i krótszych wycieczek rowerowych po okolicy (my zabraliśmy szosówki, Adam zaś przemierzał odstępy leśne na swoim MTB-electric-burżuazja-style, bardzo nas wkurzając, jeśli chodzi o podjazdy),
  • 2 moczenia kończyn we freibadzie (basenie na otwartym powietrzu),
  • 2 samotne przebieżki po górach i dolinach Tomasza,
  • 1 wycieczka w ulewie po okolicznych lasach w celu znalezienia skał zdatnych do użytku #mokrzydogaci (Adam, Kłak i ja stanowczo odradzaliśmy),
  • 1 wycieczka krajoznawcza do Bambergu po najdroższe lody świata oraz
  • 1 wycieczka z Kłakiem na okoliczną górę (lokalny Hohematterhornstein).

WSPIN

Odwiedziliśmy:

1. Herbstwand
Ładna, nie za duża skałka w cieniu, ze świetnymi drogami. Zaginające się dziurki, krótkie podejście. Pierwsza życióweczka i to w pierwszy dzień: Ania, Fallobst, 7- FL. Polecamy na krótki, szybki wspin. 

2. Intensivstation.
Skała nad zabudowaniami, krótkie podejście z parkingu. Asekurować można nawet spod wejścia do czyjeś chaty ;p Połupana skała i dość dziwne drogi. Mimo to Adam i Tomek bardzo pięknie powymieniali się tam Flashami na drogach za 8.

3. Püttlachtaler Wand – Mittlerer Wandteil.
Skała z wrażeniem: WOW. Mocne, wytrzymałościowe 30-m drogi. Cyfra trzyma, run-outy robią swojej, widoki też.

Püttlachtaler Wand – Mittlerer Wandteil

4. Märchenwand.
Ponoć w słońcu (tak twierdził Tomasz). Ja tam widziałam tylko gęsty las i podejście MOCNO pod górkę. Drogi ładne, po dziurkach, ciągowe
, nie łatwe (techniczne).

5. Gernerfels.
Skałka bezpośrednio w Gößweinstein na terenie prywatnym. Wisząc na bloku, można podziwiać ogródek. Niesamowity okap (dach?) oraz wkurzeni właściciele, jak widzą Cię tam w tygodniu po godz. 19.00 (i w niedzielę ;p). Godna polecenia droga za 9 ‘Top Ten’ (chłopaków sponiewierała prawie tak samo jak Niemiec).

6. Weidener Wand (niejednokrotnie… ).
Skała, na której znalazłam sobie projekt (droga Weißer Streifen za 8-). Świetna na upały (bliskość rzeczki, wieczny cień, krótkie podejście i chłód bijący od szczelin). Jeździliśmy tam, póki droga nie padła − tutaj ogromne podziękowania dla Adama i Tomka za wsparcie mentalne, asekurację, wieszanie eksów i wiarę, że zrobię. Bez nich bym pewnie odpuściła. A się okazało, że to była tylko kwestia próby 🙂 

7. Harry Potter Wand (kilka razy).
Skała, która ponoć zawsze jest mokra. Nam się nie zdarzyło. Pewnie z okazji nieustających upałów. Bardzo ciekawa, nie za wysoka z różnorodnymi drogami (są przewieszenia po klamach, jest rysa, są drogi ciągowe z dziureczkami). Łatwe dojście, dużo cienia. No i te nazwy dróg… można pokonać Voldemorta! 🙂

8. Schlossbergwand (wielokrotnie).
Skała-klasyk. Ogrom wspinania na części lewej, prawej i na pobliskich Schlossbergzwilling Wand. Dzięki Tomkowi, który znalazł tam swój projekt, wiemy już dokładnie, gdzie należy położyć kocyk, a gdzie rozwiesić hamak oraz jak nagrywać przejścia (również z czołówką!). Nasz król dramy postanowił zrobić swoje pierwsze 9 (7c): „Ohne Liebe Chance” (haha), w ostatni dzień (nieplanowany na wspin, tylko na wyjazd) w ostatniej próbie. Mimo to: Gratulacje! ;p ( …dla teamu wspierającego. Wytrwaliśmy!)
Adam przy okazji zrobił Dalę za 8+/9- (7b) 🙂 🙂 🙂

9. Heldwand.
Piękna, jasna skała. Drogi sztos. Można się wspinać dopiero po 15 lipca (ptaki!). Skała generalnie w cieniu (przewieszona), ale nie w lesie. Szybko schnie po deszczu i nie zamaka w burzy (od razu…). Można zjeżdżać będąc suchym, tylko asekurant narzeka, że na niego pada. Polecamy bardzo! (skałę, nie mokrego asekuranta).

REST

Możliwości w bawarskim raju jest multum.

1. Rowery. My wzięliśmy kolarzówki na szosę, MTB do lasu i dużo jeździliśmy po okolicy, ale to średni rest, biorąc pod uwagę podjazdy. Za to widoki… cudo. 

2. Freibad. W upalny dzień można pójść na otwarty basen − my korzystaliśmy z tego z Weichenfeldzie i był naprawdę fajny. Była trampolina i zjeżdżalnia. Niestety trzeba się nastawić na walkę o miejsce w kolejce z dziećmi ;p

3. Zwiedzanie. Polecamy wycieczkę do okolicznych miast (Bamberg − WOW!) i miasteczek-wioseczek (Gößweinstein, Pottenstein są PRZE-ŚLI-CZNE!).

4. Kajaki. Jest opcja spływu urokliwą rzeczką (nam się niestety nie udało tego zrealizować − ale jest po co wracać!).

5. Wycieczki piesze po okolicy. Frankenjura to królestwo ławeczek rozsianych na wzgórzach, na skrajach lasów, z widokiem na łąki, które wieczorami pachną obłędnie. Zdobyć można Hoheleite (550 m n.p.m.), z którego rozciąga się widok na całą okolicę. Albo po prostu zagubić się troszkę w tym pięknym miejscu…

To kiedy jedziecie? My polecamy!
Ania, Tomek, Adam & Kłak, lipiec 2022 r.”


Zdjęcia: Anna Dziel-Jasek, Tomasz Jasek, Adam Orcholski
Relacja: Anna Dziel-Jasek.