Narciarstwo wysokogórskie Granatspitzgruppe/Wysokie Taury

Narciarstwo wysokogórskie
-Granatspitzgruppe / Wysokie Taury

Kolejny koleżeński wyjazd w klubowym gronie (i nie tylko 😉 ) rozpoczęliśmy od uśmiechów od ucha do ucha. W Alpach po krótkich opadach śniegu (na tyle małych, że nie spowodowały wzrostu zagrożenia lawinowego, za to na tyle dużych, aby dać nam możliwość śmigania po puchu) zapowiadało się 5 dni alpejskiej lampy! Foczki same podskakiwały w plecakach!

Naszym celem były tury w okolicy jeziora Weissee w Wysokich Taurach w Austrii.


Dzień pierwszy: SONNBLICK
– 3088 m n.p.m.

Na pierwszą turę, najbardziej popularną w tym rejonie, wyruszyliśmy jeszcze zanim słońce oświetliło taflę jeziora. Lekki mrozik sprzyjał marszrucie.

Początkowe podejście okazało się dosyć łatwe, a widoki powalające. Ostrzejsze zakosy i szybsze zdobywanie wysokości czekały na nas dopiero na lodowcu, który na szczęście okazał się mało uszczeliniony.

Przed kopułą szczytową zastaliśmy sporo kamieni, więc zdecydowaliśmy się na wymianę nart na raki i podejście z dechami przytroczonymi do plecaków. Niektórym troczyły się mniej, niektórym bardziej… ;p

Na szczycie wiatr próbował zwiać nam prowiant (najgłodniejsi zdobywcy od razu wbili więc zęby w kanapki), dlatego też po szybkich fotkach upamiętniających nasze wspaniałe wejście opuściliśmy Sonnblicka.

Trawersując okolice podszczytowe, znaleźliśmy (nie)dogodne miejsce do przypięcia nart (haha) i rozpoczęliśmy pierwszy zjazd. Początkowo było bardzo stromo, a puch wyciągał wszystkie siły z nóg, ale za to lądowania były miękkie.

W doborowych humorach pokonywaliśmy kolejne metry, zjeżdżając prosto na taflę Weissee.

Skitura na Sonnblick to: ok. 880 m przewyższeń / 9 km długości (wejście i zjazd).


Dzień drugi: GRANATSPITZE
– 3086 m n.p.m.

Na kolejny dzień wybraliśmy ambitniejszą turę, której zwieńczeniem miała być wspinaczka na szczyt terenem ok. II. Szybkie podejście jak na Sonnblicka (wszystko znamy!) i odbicie w kierunku Granata.

Podejście w tempie
Granat przed nami!

Towarzyszyło nam zdecydowanie mniej ludzi, za to słońce grzało tak samo mocno ☺ Przed skalnym wierzchołkiem przeprowadziliśmy sprawną akcję „raki-czekany-lina-batony” i w 2 zespołach rozpoczęliśmy wspinaczkę na lotnej.

Na drodze  zastaliśmy 3 stałe punkty asekuracyjne, z których dwa były całkiem solidne (ringi), ale trzeciej pętli z liny „wiszę-tu-nie-wiem-od-kiedy” nie bardzo ufaliśmy.

Ze szczytu popodziwialiśmy chwilę linię podejścia z dnia poprzedniego i rozpoczęliśmy powrót. Zmęczenie dopadło nas na zjazdach, szczególnie że śnieg był już znacznie rozjeżdżony, więc i fun mniejszy, i uda jakby bardziej paliły.


Skitura na Granatspitze to: ok. 880 m przewyższeń / 9 km długości (wejście i zjazd), czyli jak na Sonnblick – tylko końcówka bardziej wymagająca.


Dzień trzeci: IMPROWIZACJA 

W ostatni dzień postanowiliśmy poszukać z powrotem puchu na urodzinowy zjazd Kasi ☺ Wybraliśmy podejście jak do wierzchołka Medelzkopf po drugiej stronie doliny. Na bardziej stromych odcinkach mieliśmy okazję przetestować harszle, które, jak się  okazuje, zawsze warto mieć ze sobą w plecaku!

Widok na Weissee z drugiej strony doliny

Na przełęczy podzieliliśmy się na 2 zespoły, część ekipy postanowiła zjechać trasami, reszta pomknęła w dół na po wciąż świeżym śniegu. Wszystkie zjazdy były zacne. Niektórzy zdecydowali się nawet na drugie podejście ☺


NOCLEGI
Nocowaliśmy w Rudolfshütte, górskim hotelu nad jeziorem Weissee.
Lager, czyli pokój wieloosobowy pomieści nawet 11 osób, a w cenie noclegu są śniadania i obiadokolacje, po których mało kto narzekał, że jeszcze jest głodny… Polecamy! Jakby tego było mało, to zakwasy i zmęczenie wyleżeć można w saunie z widokiem na góry, więc czegóż chcieć więcej.

DOJAZD
Ze Szczecina, do dolnej stacji kolejki, która za 14 euro wywiezie do samego hotelu na wysokość ok. 2315 m n.p.m., jest ok. 950 km (ok. 10 h jazdy, jeśli nie trafi się na korki na niemieckich autostradach).

CZY WARTO?
Zdecydowanie(patrz zdjęcia…).
Zarówno dla początkujących na pierwszy raz w Alpach jak i dla bardziej zaawanasowanych skitourowców dla funu i widoków.

Rudolfshütte z widokiem na Weissee

Zdjęcia: Ania, Justyna i Tomek.
Tekst: Anna Dziel-Jasek