WYJAZD INTEGRACYJNY
– RELACJA –
W dniach 15-17 października 2021 r. w Sokolikach i Rudawach Janowickich odbył się klubowy wyjazd integracyjny pod nazwą „Zamknięcie sezonu w skałkach”. Noclegi przewidziano w agroturystykach „Karioka” i „Pod Krzywym Dachem”.
Intencją imprezy było zapoznanie się nowych członków klubu z już zintegrowanymi oraz większa integracja już zintegrowanych. Większa, znaczy się „jeszcze większa”. Dzięki sprawnym zabiegom Opiekuna Wielkiej Integracji pierwsi członkowie Klubu dotarli do „Krzywego Dachu” już w piątek około godziny 20. Chęć integracji oraz czar Opiekuna sprawiły, że ostatni uczestnik imprezy – Krzysztof – dotarł w sobotę, we wczesnych godzinach porannych, ale z uśmiechem na ustach oraz stwierdzeniem, że „nigdy w życiu tak wcześnie nie wstał”.
W piątek uczestnicy symbolicznie przywitali się z górami oraz ze sobą nawzajem 🙂
Sobotni poranek upłynął na nauce i doskonaleniu bezkolizyjnego mijania się w kuchni, a także sprytnym ustaleniu, gdzie, kto z kim idzie, aby samemu pójść gdzieś indziej. Warunki meteorologiczne wskazywały na wysokie prawdopodobieństwo zobaczenia mokrych skałek, więc znakomita część uczestników od razu niejako przyjęła, że pierwszy dzień będzie restowy, a drugi dzień będzie odpoczynkiem po reście. Jedynie nasza klubowa młodzież tj. Wiktoria, Teresa i Piotr ambitnie odwiedzili Tępą, która nawet okazała się „sucha”. Zdecydowana większość natomiast udała się w Bukowe Skały na Krzyżnej. Każdy uczestnik wykonał tam prowadzenie miesiąca. Pan Prezes wyjaśnił wszystkim, do czego służy bluza klubowa, cyt. „Tomek, jak nie masz formy, to się nie wspinaj w bluzie SKW”.
Na szczęście większość przechodzących osób przyjęła, że chodzi o trzyliterową służbę ochrony państwa.
Na koniec pobytu w Bukowych podjęliśmy wspólnie akcję pozbycia się kruszyzny. Przedsięwzięcie zaowocowało lekkim zgnieceniem ręki jednego ze „starszych wspinaczy”, który zaczął się wspinać, gdy chrześcijan rzucano lwom na pożarcie.
Wspinacz starszy A tu się pogoda troszkę popsuła Bukowe skały, Prezes i Paweł
Wieczór upłynął pod znakiem kulinarnej uczty, w której prym wiodły „zawiniątka Prezesa” (skład ściśle tajny), różnej maści sałatki, kiełbasa z wege dzika oraz zupa meksykańska w wariancie dla zwykłych ludzi oraz twardzieli, dla których mięso mielone zastąpione jest trocinami z domieszkami o aromacie identycznym z naturalnym.
Następnie uczestnicy – na zasadzie „coś dla ciała, coś dla ducha” – odbyli zabawy ogólnointegracyjne. W każdym przypadku nagrodą był regionalny wyrób na bazie słodu jęczmiennego.
Pierwsza zabawa dotyczyła sprawdzenia znajomości wspinaczkowego języka. Zwycięzcą okazał się Dominik z towarzyszkami.
Drugą zabawą było wchodzenie po linie na czas. W tej konkurencji wygrał Mateusz, który wystartował jako jeden z pierwszych, a następnie podejrzanie wolno opuszczał konkurentów, tłumacząc to „zmęczeniem”. Oczywiście ówcześnie wszyscy byli już nieco zmęczeni, co zapobiegło burzy w szklance wody.
Wiktoria? Krzysiek? Filip?
Ostatnią zabawą było znane i lubiane w Klubie „Wbijanie gwoździa”. Odkryto wówczas niesamowity talent Michała (koniecznie należy go przetestować na wspinaniu zimowym!). Niektórym zawodnikom trzeba było niestety wyraźnie tłumaczyć, że gwoździa w pieniek bije się RAZ (nawet jak się nie trafi), oraz że młotek przekazuje się dalej.
Imprezę zamknął Prezes górskimi opowieściami przy ognisku.
Justa oddaj młotek! Tomasz i jego precyzja
Kolejny dzień wydał się ładniejszy, chociaż zimniejszy niż poprzedni. Wszyscy uczestnicy udali się w skały na tzw. „zimne łapki”. Piękny jesienno-wspinaczkowy dzionek zepsuła niestety świadomość poniedziałku…
“Wejście smoka” i Tomek “Trzy okapy” i Tomasz