RELACJA: klubowy obóz sportowy
Tatry – lipiec 2021
Pierwsze na Tabor dotarły Agnieszka i Marysia i już w niedzielę ruszyły w góry. Spory opad deszczu przerwał niestety po dwóch dniach ich działania.
Na szczęście dojeżdżająca ze Szczecina ekipa dowiozła pociągiem worek ze słońcem i można było wrócić na tatrzańskie ściany 🙂
Dzień wspinaczkowy #1 – Zadni Mnich
Dziewczyny rozpoczęły zmagania zachodnią granią Zadniego Mnicha (III+).
Dzień wspinaczkowy #2 – Mnich
Na drugi dzień padła „Klasyczna” (IV+). Prowadziła Marysia.
Dzień wspinaczkowy #3 – Mnich
Ekipa się powiększyła, uformowano więc 2 zespoły trójkowe, szczególnie, że niektórzy startowali prosto po dojeździe ze Szczecina (pociąg, bus, kibitka – i ach ta 14 pod ścianą!).
Pierwszy zespół (Tomek F., Agnieszka i Marysia) wybrał się wcześniej na Zacięcie Mogilnickiego (VI-). Wybór drugiego zespołu padł na „Zemstę Wacława” (VI+/VII). Chłopacy w składzie Tomek J., Paweł i Mikson, zachęceni szybkim przejściem, zdecydowali się na wejście na Mnicha drogą „Wacław spituje” (VII+). Kluczowy wyciąg poprowadził Tomek i koło 17 zespół stanął na szczycie Mnicha. Szybkie zjazdy i wszyscy spotkali się w Moku na zasłużony napitek i rozmowy!
“Patrz jak mu się liny poplątały” “A mi to się akurat pierwszy raz poplątały” KW Sekcja PPP – Przytulaczy Połogich Płyt
Wieczorki na Taborze 15 minut walki z technologią
Dzień wspinaczkowy #4 – Żabi Mnich
W kolejny dzień nastąpił podział na 3 zespoły. Podejście wiadomo – długie i męczące (jak to bywa w Tatrach…).
Paweł i Mikołaj zdecydowali się na „Czech-Ustupski” (IV+/V-). Bardzo sprawnie wszystkie 4 wyciągi poprowadził Paweł i zespół już po południu zaczął bezpiecznie schodzić.
Marysia i Agnieszka podeszły aż na Lalkowy Przechód Wyżni i po 3 wyciągach zameldowały się na Żabiej Lalce (IV+).
Tomasz F. i Tomasz J. podeszli na Lalkową Szczerbinę Wyżnią, gdzie rozpoczęli wspinanie na Grań Żabiej Lalki (V).
Jasne, zrób mi teraz to zdjęcie! Żabia Lalka – 4 osoby na m2
Tomek Jasek pisze: „Po początkowych problemach ze znalezieniem drogi i dwóch czwórkowych acz kruchych wyciągach weszliśmy na Lalkową Kazalnicę. Z niej po trzech świetnych wyciągach na Żabią Lalkę. Zachęceni pięknem drogi i nie patrząc na mgły, zjechaliśmy na przełączkę pod Żabią Lalką i rozpoczęliśmy najładniejsze 3 wyciągi na szczyt Niżni Żabi Mnich. Z pewnością można każdemu polecić tę drogę ze względu na ładne wspinanie i dobrą asekurację”.
Powietrznie!
Dzień wspinaczkowy #5 (i ostatni)
Tego dnia każdy zespół wybrał inne miejsce wspinania.
Marysia i Agnieszka dotarły aż na Zamarłą Turnię. Po długim podejściu zrobiły „Lewych Wrześniaków” (z wariantem przez zacięcie za IV i wariantem pod okapem za VI).
Paweł, Mikołaj i Piotr Ścibor, który dojechał tego dnia, poszli na Kopę Spadową zmierzyć się ze sportową drogą „Pachniesz Brzoskwinią” (VII-). Po walce udało się zrobić kluczowe wyciągi i bezpiecznie zjechać do podstawy ściany.
Z relacji Pawła: „Sześć pierwszych, litych wyciągów idzie bezproblemowo i stajemy przed wyborem: zjeżdżać, czy dołożyć jeszcze 7, parchaty. Jako że oczywiście nie wspinamy się dla przyjemności, a dla cyfry i zaliczenia drogi, postanawiamy przejść również ostatni wyciąg. Dzięki temu dostajemy szansę zmierzenia się z dylematem pod tytułem „Jak my stąd właściwie mamy zjechać?” Parę minut kręcenia się na górskim pastwisku i znajdujemy coś, co wygląda jak ring, z którego możemy zacząć się opuszczać. Trzy zjazdy i znajdujemy się znów u podstawy ściany. Po małym bombardowaniu kamieniami przez zespoły nadal znajdujące się w ścianie postanawiamy się ulotnić w pośpiechu.”
Tomek & Tomek zameldowali się ponownie na Mnichu – na sportowej drodze “Folwark Montano” (VIII).
Tomek pisze: “Walki nie można było nam odmówić, lecz niestety nie udało się w ciągu przewspinać pierwszego kluczowego wyciągu. Zabrakło dosłownie jednego ruchu. Mimo to postanowiliśmy kontynuować wspinaczkę. Kolejny wyciąg po pionowej płycie za VII+ prowadził Tomek Ferber i był to jedyny wyciąg, który udało się zrobić w ciągu. Na kolejnym wyciągu, za VII+ zamieniliśmy się, lecz w kluczowym momencie nie odgadłem sekwencji ruchów po mini krawądkach. Nie było też sensu powtarzać, gdyż pierwszy wyciąg i tak nie był zrobiony. Ostatni wyciąg niestety okazał się dla nas blokadą … Na końcówkę trzeba było mieć ze sobą choć ze dwa friendy, czego niestety w topo nie mieliśmy zaznaczone … Nie chcąc robić na żywca 10 metrowej rysy z możliwym lotem na półkę zjechaliśmy. Droga poczeka na nas.”
Wyjazd jak widać bardzo udany, czekamy na kolejne!